poniedziałek, 4 grudnia 2017

(Nie taka) tajna historia futbolu

Sięgałem po tę książkę z dużymi oczekiwaniami. Grzegorz Majchrzak, opierający się na nieznanych dotąd materiałach IPN, pisze o znanych piłkarzach, słynnych meczach i innych futbolowych kwestiach w czasach PRL. Wydawcy przekonywali, że w tej publikacji „sensacja goni sensację”, ale „Tajna historia futbolu” nie jest się pozycją rewolucyjną. Raczej uzupełnia wiedzę o działaniach komunistycznych służb w piłkarskim środowisku, niż strąca z piedestału gwiazdy dawnych czasów.

Podtytuł: „Służby, afery i skandale”. Trzy postaci na okładce: Józef Młynarczyk, Kazimierz Deyna i Grzegorz Lato, z których dwie raczej nie zapisały się niczym negatywnym w czasach PRL. Do tego atrakcyjny opis publikacji. Wszystko to sprawiło, że liczyłem, iż z książki dowiem się czegoś nowego m.in. o „Orłach Górskiego” i zobaczę przykłady tego, jaki wpływ miały władze na boiskowe występy polskich piłkarzy. Byłem przekonany, że po tej lekturze upadnie kilka pomników i zobaczę znanych zawodników w zupełnie nowym świetle. Te oczekiwania były zdecydowanie na wyrost. W pierwszych rozdziałach autor pisze wprawdzie o związkach topowych piłkarzy PRL-u z bezpieką, ale te informacje nie są sensacyjne. W rozdziale poświęconym Kazimierzowi Deynie można dowiedzieć się na przykład, że powodem zainteresowania tym zawodnikiem przez Wojskową Służbą Wewnętrzną w 1978 r. był fakt jego kontaktów z pewnym Hindusem, który pomógł mu załatwić… listwy do jego BMW. Obywatel Indii, mający szerokie kontakty w Polsce, był podejrzewany o szpiegostwo na rzecz RFN i USA, co spowodowało nieprzyjemne dla Deyny konsekwencje. Kontakty legendy Legii Warszawa ze służbami ograniczył się jednak w zasadzie do jednego spotkania, z którego protokół znalazł się w książce. WSW wprawdzie rozpracowywała zawodnika później, odnosząc się negatywnie do jego zachowania i utrzymując, że podczas spotkania nie był do końca szczery, ale nie przeszkodziło to Deynie w uzyskaniu zgody na transfer do Manchesteru City.

Podobnie sprawa ma się z kolejnymi piłkarzami opisanymi w książce. Informacje znalezione przez autora w IPN nie ujawniają niczego szokującego w zachowaniu czołowych polskich zawodników. Zazwyczaj bezpieka interesowała się nimi ze względu na kontakty z obywatelami obcych państw, co w przypadku sportowców było rzeczą oczywistą – często wyjeżdżali oni za granicę, więc spotykali tam osoby uznane przez służby za potencjalnie niebezpieczne. To jeden z głównych powodów zainteresowania piłkarzami, ale nie jedyny. Robert Gadocha znalazł się na celowniku WSW, bo zakupił podczas igrzysk w Monachium… samochód. Służby zainteresowały się tym, skąd „Piłat” znalazł na niego pieniądze. Tak zaczęła się dosyć długa batalia Gadochy, który był obserwowany podczas wyjazdów, podsłuchiwany, a nawet próbowano dorobić klucze do jego mieszkania. Służby miały nawet kilkukrotnie zamiar wykorzystać go w swojej działalności, ale ostatecznie po wyjeździe piłkarza do Francji rozpracowywanie zakończono. Także zainteresowanie służb Henrykiem Kasperaczkiem nie rodziło negatywnych dla niego konsekwencji, nieco bardziej złożone są sprawy Marka Leśniaka, Adama Kensego, Huberta Kostki i Gerarda Cieślika, którym autor w książce tez poświęcił osobne rozdziały. Jeśli już ktoś podpisywał zobowiązanie do współpracy z bezpieką, to czynił to, gdyż był szantażowany (Cieślik, Kostka), a ostatecznie nie dostarczał cennych informacji i po czasie był uznawany za bezużyteczny kontakt. Tak kończą się w zasadzie wszystkie historie opisane w książce, z wyjątkiem tej poświęconej Janowi Tomaszewskiemu, w przypadku którego autor pisze: „20 grudnia 1989 r. teczka personalna i teczka pracy konsultanta »Alexa« zostały »komisyjnie zniszczone«”. Z tego też względu nawet archiwa IPN nie są w stanie jednoznacznie określić szczegółów współpracy „bramkarza, który zatrzymał Anglię” ze służbami. Majchrzak domyśla się jedynie, że Tomaszewski nie był tajnym współpracownikiem, a raczej „fachowcem wynajętym do pomocy SB”, czyli konsultantem.

Obiektywnie i z dystansem
Fragmenty poświęcone kontaktom służb z piłkarzami mają więc przede wszystkim dużą wartość poznawczą. Dzięki nim czytelnik dowiaduje się, jakimi metodami posługiwała się SB czy WSW, dlaczego interesowała się zawodnikami i jak oni reagowali na próby werbunku. Pierwsze rozdziały stawiają gwiazdy polskiej piłki w pozytywnym świetle – nikt nie przystał ochoczo na współpracę, każdy za wszelką cenę próbował uniknąć kontaktów z bezpieką. W tej części książki brak sensacyjnych informacji, które zmieniłby sposób postrzegania piłkarskich legend. W zasadzie w całej „Tajnej historii futbolu” nieco negatywnie są przedstawieni jedynie sportowcy opisani w rozdziale 14. zatytułowanym „Esbecy i milicjanci na ligowych stadionach”. Autor przedstawia tutaj zawodników, którzy byli na tzw. „lewych etatach”. Grając w klubach milicyjnych, jak Gwardia Warszawa czy Wisła Kraków, zawodnicy byli formalnie nie piłkarzami, a pracownikami resortu (głośno było ostatnio o tej kwestii, gdy w życie weszła ustawa dezubekizacyjna, która objęła również byłych zawodników). „Na papierze” pracowali w Milicji Obywatelskiej, Służbie Bezpieczeństwa czy w aparacie bezpieczeństwa publicznego, ale tak naprawdę chodzili na treningi i brali udział w meczach. Wielu sportowców starało się to wykorzystać, samemu zapisując się do instytucji dość negatywnie kojarzących się Polakom. Jak podkreśla Majchrzak, „nie skłaniały ich pobudki ideologiczne, ale w sposób oczywisty korzyści materialne”. W tym rozdziale pojawia się kilka znanych nazwisk: Zdzisław Kapka, Antoni Szymanowski, Marek Motyka. Wszyscy oni składali podania o przyjęcie do służby w Milicji Obywatelskiej, by zwiększyć swoje dochody. Autor w ocenie ich zachowania nie narzuca jednak swojej wizji, a raczej daje czytelnikowi szansę na wyrobienie sobie własnej opinii.

To zdystansowanie Grzegorza Majchrzaka widać zresztą także w innych fragmentach publikacji. Autor stawia się w roli historyka, który analizuje dostępne dokumenty, bez moralnej oceny opisywanych bohaterów. To duża zaleta książki, bo czytelnik nie ma wrażenia stronniczości w osądach jej twórcy. Podkreślić należy jednak, że dokumenty IPN nie są jedynymi źródłami informacji autora. Majchrzak chętnie korzysta również ze wspomnień piłkarzy (m.in. „Pele, Boniek i ja” Stanisława Terleckiego czy „Spalony” Andrzeja Iwana), przez co kilka rozdziałów tej książki nie zawiera wielu nowych informacji. Tak jest chociażby we fragmentach poświęconych słynnej „aferze na Okęciu”. Liczyłem na poznanie, jak ta głośna sprawa wyglądała z punktu widzenia służb, a akurat ten rozdział niemal w całości oparty jest na relacjach z książek i mediów. Podobnie jak opis meczu Lechia – Juventus z 1983 r., na którym pojawił się Lech Wałęsa. Ktoś, kto czytał „Biało-zieloną Solidarność” ks. Jarosława Wąsowicza czy pozycję Mariusza Kordka i Karola Nawrockiego „Lechia – Juventus. Więcej niż mecz”, nie dowie się z „Tajnej historii futbolu” wiele więcej na temat tamtego spotkania. Zgoła inaczej jest tam, gdzie autor niemal w stu procentach opiera się na materiałach IPN. Rozdziały o transferowej epopei Roberta Gadochy, transferach innych piłkarzy (ciekawa kwestia pieniędzy od zagranicznych klubów, które często gdzieś przepadały) czy kupowaniu i sprzedawaniu meczów były dla mnie zdecydowanie najciekawsze.

Dla zainteresowanych związkami sportu z polityką
W ogólnej ocenie „Tajna historia futbolu” jest pozycją ciekawą, choć na pewno nie sensacyjną, jak starali się ją przedstawić wydawcy. Autor bardzo dobrze systematyzuje wiedzę na temat działalności służb w środowisku piłkarskim, jednak jego analiza nie przynosi rewolucyjnych odkryć. Brak w książce dowodów na to, że działanie bezpieki miało wpływ na to, co działo się na boisku. Z tego względu tytuł publikacji wydaje się być nieco na wyrost – czytelnik ma okazję poznać, jak w dokumentach IPN przedstawiają się piłkarze, słynne mecze czy okołofutbolowe wydarzenia, o których było głośno, ale trudno doszukać się bezpośredniego związku między działalnością służb a wynikami klubów czy reprezentacji. Książka Grzegorza Majchrzaka to przede wszystkim coś dla tych, którzy lubią czytać o związkach sportu z polityką. Publikacja udowadnia, że piłkarze w czasach PRL-u unikali kontaktów z bezpieką, a jeśli już do nich doszło, starali się jak najszybciej je zerwać lub nie dostarczali wartościowych z punktu widzenia służb informacji. To dobrze świadczy o futbolowym środowisku, choć trudno dziś wyrokować, czy wynikało to wyłącznie z mocnego kręgosłupa moralnego tych, pod których robione były podchody, czy wpływ miał na to również status piłkarskich gwiazd, wobec których służby nie mogły stosować tak radykalnych środków, jak wobec innych obywateli.

CZYTAJ TAKŻE:

1 komentarz: